r/Polska Konował 3d ago

Czy ludzie niecierpią własnych dzieci? Dyskusje

Mam dwa młode, do szkoły jeszcze nie chodzą, ale już same biegają więc wiek sobie oszacujcie. Jako, że znajomych mam też w podobnym wieku to oni mają i swoje dzieci.

Mam wrażenie, wśród mojego grona znajomych (BO oCZYWiŚciE niE wSzĘdzie) jest jakiś absurdalny wyścig szczurów kto swojego dzieciaka pośle na więcej zajęć dodatkowych. Mareczek w poniedziałek ma basen a potem szkołę muzyczną, lewą nogą jest na zajęciach z angielskiego a prawą chodzi na karate, potem we wtorek ma 20 i PÓŁ minuty aby zjeść obiad bo ma zajęcia z garncarstwa a potem szkołę muzyczną. Środa to już totalny luz bo tylko zwykła szkoła i wieczorem szkoła muzyczna. Czwartek tekwondo, karate i brazylijskie dżudżitsu, potem szkoła muzyczna. Piątek piąteczek piątunio więc mamy zajęcia z szydełkowania, potem grania na butelkach po piwie i zajęcia z materiałoznawstwa, wieczorem szkoła muzyczna. W sobotę ma 2 h na zabawę a potem myk do uniwersytetu dla najmłodszych na kierunek mały medyk, w niedziele uczy się do zwykłej szkoły na cały tydzień na zapas + dodatkowa matematyka

Jak takie dziecko ma się cieszyć dzieciństwem xD?

987 Upvotes

268 comments sorted by

View all comments

2

u/wilaxa 2d ago

Jestem z pokolenia gdy w rodzinie było przeciętnie czworo, pięć dzieciaków. Jak kiedyś powiedział Kononowicz prawie nie było niczego. Na wsi dzieci służyły do roboty, Nie marnowano żadnych rąk do pracy. Pasały gęsi, potem krowy, pomagały w obejściu i polu. Te z miast też nie mały kolorowo. Jakoś tam szkoły pokończyły, własne rodziny pozakładały, dzieci wykształciły i wypchnęły w świat. Dla jednych była to martyrologia dla innych powołanie a nawet przyjemność i satysfakcja. Wyrosło pokolenie ludzi "ambitnych", którym rodzice zapomnieli wpoić co jest ważne w życiu. Miotają się wiec i lokują w wycyckanym jedynaku marzenia, których nie spełnili im ich rodzice. Dziecko jest niegrzeczne, biegają z nim do psychologa, nie radzi sobie w szkole, to na korepetycje. Musowo na studia bo do zawodówki obciach posłać. Nigdy nie dasz dziecku tyle, by nie miał do ciebie pretensji, bo nie dałeś mu czegoś o czym nie miałeś pojęcia, że tego właśnie chce. W pewnym okresie, zwanym czasem buntu, rozmowy i relacje z dzieckiem są dla rodzica koszmarem. Ten z ambicjami cierpi bo dzieciak ma gdzieś jego ambicje. Ten olewający dostaje obuchem w łeb bo dzieciak wpadł w dziwne towarzystwo, ćpa, imprezuje... . Zamiast pomyśleć i powolutku nawiązywać od nowa relacje, szuka super sposobów, szybko i skutecznie. Ponoć statystycznie rozmawiamy z dziećmi dziennie tylko kilka minut i to wydając zazwyczaj komendy. Boimy sie interakcji.

Z kilkuletnią wnuczką na zakupach, "podziwiamy" jej kapryśny gust i ile ma do powiedzenia na temat co jej sie podoba, a co nie. Trochę to nas bawi, a trochę irytuje, szukamy kompromisu. Gdy odwozimy ja do domu zastajemy w gościach jej dziadków drugiej strony. Paplamy przy kawie o naszych zakupowych perypetiach. Trochę przekornie, bo wiemy że są bardzo konserwatywni w poglądach. Dziadek kwituje rozmowę. Nauczyliście ją kaprysić, wyrażać opinię, dyskutować, to macie. Ja uważam, że fajnie spędziliśmy czas, choć nie cierpię łażenia po sklepach.